" A gdyby Ziemia nie była planetą, tylko księżycem, takim jak ziemiopodobna Pandora z filmu Avatar?
Wyobraźcie sobie nasz glob na orbicie nad równikiem klona Neptuna - Neptuna2 - i że oba ciała obracają się wokół osi prostopadłej do płaszczyzny Układu Słonecznego. Aby na tej satelickiej Ziemi mogło być dość, by powstało życie, system musiałby orbitować wokół Słońca mniej więcej w tej samej odległości, w jakiej robi to teraz prawdziwa Ziemia.
W ciągu kilku miliardów lat obroty Ziemi - satelity zsynchronizują się z jej orbitą, tak że jedna strona będzie stale zwrócona w stronę Neptuna2. Gdyby Ziemia - satelita orbitowała około 300tys. km od środka planety, okres orbitowania i dzień trwałyby tam nieco ponad sto godzin. Widok Neptuna2 z Ziemi byłby spektakularny - zajmowałby 18 razy większą powierzchnię niż nasz Księżyc w pełni.
Jeśli ktoś mieszkałby pośrodku strony zwróconej w kierunku Neptuna2, miałby planetę bezpośrednio nad głową. Wschodzące Słońce oświetlałoby jej połowę. Stopniowo kurczyłaby się do rogalika, a wkońcu koło południa na jakieś dwie godziny przyćmiewałoby Słońce. Na czarnym jak atrament niebie widać byłoby wtedy gwiazdy. Neptun2 w pełni, świecącego około 2,8tys. razy jaśniej niż nasz Księżyc. Północ po tej stronie Ziemi byłaby znacznie jaśniejsza niż południe. W istocie mielibyśmy dwa okresy światła słonecznego. Zwierzęta żyjące po stronie zwróconej do Neptuna2 i po tej drugiej miałyby do czynienia z różnymi cyklami dnia i nocy, więc ich zegary biologiczne byłyby odmiennie ustawione.
Długie dni i noce na Ziemi - satelicie prowadziłyby do wahań temperatury około dwukrotnie większych niż te, które mamy teraz na Ziemi, więc życie musiałoby się do tego przystosować. Co gorsza, grawitacja Neptuna2 jak magnes przyciągałaby asteroidy i komety, a przywiązana do niego Ziemia narażona byłaby na przypadkowe kosmiczne kolizje. "
Artykuł zaczerpnięty z "NewScentist", dodatku do miesięcznika "Focus".
Autorka: Hazel Muir, niezależna dziennikarka naukowa z Tunbridge Wells w Wielkiej Brytanii.